Pięć szybkich wniosków: Widzew – Lech 2:1
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
30 MINUT WSTYDU
Lech Poznań bardzo szybko dał się zdominować i równie szybko stracił bramkę po tym jak Alex Douglas nie umiał odebrać piłki, a potem źle się ustawił lewy obrońca Michał Gurgul, który nie grał na swojej nominalnej pozycji. Przy stanie 0:1 pachniało problemami dla Lecha, minęło parę minut i poznaniacy stracili drugą bramkę po strzale z rzutu wolnego oraz rykoszecie. Przy stanie 0:2 nasz zespół był kompletnie sparaliżowany, stał w miejscu, defensywa nie wiedziała co się dzieje, gdyby gospodarze byli skuteczniejsi, to Lech po 29 minutach przegrywał 0:3-0:4. W tym czasie poznaniacy prezentowali się fatalnie, szybkie 2 stracone gole rozmontowały Lecha przede wszystkim mentalnie co przy słabym przygotowaniu taktycznym mogło doprowadzić do katastrofy. Nasz zespół na dobre obudził się dopiero w 30 minucie, gdy do siatki trafił Joel Pereira, ale wcześniej sędzia słusznie odgwizdał faul w ataku Mikaela Ishaka, który wpadł na Rafała Gikiewicza.
GOL DAJĄCY NADZIEJĘ
Po 30 minucie gra Lecha wyglądała już lepiej. Co prawda Widzew wciąż bez trudu omijał naszą środkową strefę, ale chociaż pod bramką łodzian zaczęło się coś dziać. Na przykład w dobrej sytuacji po dośrodkowaniu Adriela Ba Loui i zgraniu piłki głową znalazł się Afonso Sousa, później celny strzał z daleka oddał Antoni Kozubal, na końcu w 41 minucie po efektownej akcji, po rozklepaniu Widzewa do siatki rywala trafił Mikael Ishak strzelając gola swoją słabszą lewą nogą. W tej sytuacji poznaniacy zaskoczyli łodzian, wielu zawodników weszło w pole karne, Mikael Ishak otrzymując podanie od Antoniego Kozubala nie stał na środku, tylko pojawił się z boku pola karnego i strzelił gola z niecodziennej pozycji. Do przerwy Lech przegrywał 1:2, po dynamicznej pierwszej połowie wynik 1:2 był lepszy od gry Kolejorza, który po 29 minutach mógł przegrywać wyżej aniżeli 0:2.
DOMINACJA BEZ EFEKTÓW
Lech od początku drugiej połowy miał optyczną przewagę, prowadził grę, Widzew w pierwszej odsłonie presując nasz zespół stracił mnóstwo sił i to było widać. Gospodarze całkowicie oddali nam pole, Lech starał się przedzierać głównie skrzydłami, wynik próbował odmienić też Niels Frederiksen dokonując w ciągu kilkunastu minut aż 4 zmian. Przewaga Kolejorza w drugiej połowie była widoczna gołym okiem, szybko osiągnęliśmy przewagę w posiadaniu piłki, w strzałach czy w xG, które mocno podskoczyło, również łatwiej radziliśmy sobie z pressingiem zakładanym przez gospodarzy. W 80 minucie Lech po dośrodkowaniu Joela Pereiry i główce Dino Hoticia nawet strzelił gola na 2:2, jednak sędzia go nie uznał z powodu rzekomego spalonego Mikaela Ishaka. Czy był spalony? Wokół tej sytuacji powstało wiele kontrowersji i o tej sytuacji będzie jeszcze mówiło się przez 3-4 dni. Nie zmienia to jednak faktu, że dominacja Lecha Poznań po przerwie nie dała żadnych efektów, szybkie 2 gole dla Widzewa Łódź ustawiły to spotkanie, gospodarze mogą mówić o szczęściu, ale finalnie to oni wygrali pokonując nas u siebie pierwszy raz od prawie 18 lat.
PORAŻKA, KTÓREJ MOGŁO NIE BYĆ
Lech Poznań przegrywając 0:2 nie musiał przegrać tego meczu. Za Mariusza Rumaka poległby pewnie 0:4, wczoraj dojechał na mecz po 30 minucie i od tamtej pory aż do samego końca miał sporą przewagę. Nasz zespół skończył to spotkanie z 65% posiadaniem piłki i z 17 strzałami (4 celnymi) przy 11 uderzeniach Widzewa i 4 celnych. Lech zagrał z Widzewem dużo lepiej, niż w maju, kiedy łodzianie zdominowali naszą drużynę oddając wtedy aż 25 strzałów, w tym 11 celnych. Poznaniacy po zmianie stron mogliby odwrócić wynik zawodów, gdyby w naszej drużynie było więcej jakości, gdyby na skrzydłach nie grali Adriel Ba Loua i wolny Filip Szymczak czy gdyby na bok pomocy nie wszedł napastnik Bryan Fiabema. Tym razem intensywność gry nie przyniosła efektów, skoro Lechowi Poznań zabrakło jakości, trochę szczęścia i decyzji VAR-u, która mogła zdecydować o chociaż jednym punkcie.
PRZEGRANA LECHOWA RZECZYWISTOŚĆ
W sobotni wieczór ligowy średniak pokonał innego ligowego średniaka, który prędzej czy później musiał przegrać. Lech Poznań z transferami czy bez to zespół bez większych ambicji sportowych, bez postawionego celu przez zarząd, bez skrzydeł, bez jakości na dziesiątce czy na lewej obronie, który realnie gra o miejsca 3-7. Porażka nikogo nie może dziwić, taki skład w końcu musiał przegrać. Szkoda jedynie, że już w 2. kolejce Lech zaliczył pierwszą porażkę w sezonie 2024/2025, już traci do lidera 3 punkty i ma niewielkie perspektywy na przyszłość, a szczególnie przy tym terminarzu, jaki jest przed nami co najmniej do końca sierpnia. Wczoraj każdy kibic widział, jakie są mankamenty Lecha Poznań, gdzie są luki w składzie, mógł kolejny raz poczuć na własnej skórze szarą i przegraną Lechową rzeczywistość drużyny mającej szanse co jedynie na zwykłe 3 punkty. Być może uda się je zdobyć w przyszłą sobotę, jeśli rywal zagra jak Górnik, będzie słabszy piłkarsko i nie będzie grał na tak dużej intensywności, jak w pierwszej połowie grał bardzo zdeterminowany Widzew.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)
The post Pięć szybkich wniosków: Widzew – Lech 2:1 first appeared on KKSLECH.com.