Tomasz Kramarczyk (54 l.) z Głuchołazów stał dziewięć godzin na górce kamieni i piachu. Czekał na pomoc. Mógł liczyć tylko na cud, by nie porwała go rwąca woda. Dramatowi pana Tomasza przyglądał się cały świat. Pan Tomasz nie może tego pojąć, że nikt do niego nie dotarł. Uratował się cudem. Po wielkiej kulminacji woda na tyle opadła, że mógł się przeprawić, brodząc po wodzie sięgającej mu ponad pas. Dzieliło go zaledwie kilkanaście metrów od bloku, w którym mieszkał.