Takiej wyprzedaży jeszcze nie było
Tegoroczne lato to szok dla kibiców Lecha Poznań a nawet fanów innych polskich drużyn zdziwionym tym, co się u nas dzieje. Po fatalnym sezonie 2023/2024, w którym Kolejorz skompromitował się ze Spartakiem Trnava, odpadł z Pucharu Polski po golu w 119 minucie i zajął 5. miejsce w Ekstraklasie nic się nie zmieniło. Kadra na papierze jest jeszcze słabsza i nie wiadomo, czy będzie lepsza.
Słynne „nowe rozdanie” jest wyśmiewane w całej Polsce. Najpierw Lech Poznań został pierwszym klubem z PKO Ekstraklasy 2024/2025, który nie przeprowadził żadnego transferu, a później zaczął kontraktować zawodników z dziwnych miejsc, w których nigdy wcześniej nie szukał wzmocnień. Ponadto przeprowadził tylko trzy z sześciu transferów zapowiadanych w maju przez Piotra Rutkowskiego rezygnując w międzyczasie z kupna nowego lewego obrońcy.
Każdy kolejny ruch do klubu działa na kibiców jak przysłowiowa „płachta na byka”, dodatkowo złość potęguje odejście poszczególnych piłkarzy. Odejście Filipa Marchwińskiego czy Kristoffera Velde było pewne i zapowiadane już od roku, dlatego na to kibice byli gotowi mając jedynie uwagi do słów Piotra Rutkowskiego, który w maju mówił o ryzyku, w tym o kupnie następców przed sprzedażą dwóch czołowych pomocników. Kristoffer Velde i Filip Marchwiński w ubiegłym sezonie strzelili razem aż 24 gole oraz zanotowali 11 asyst, dlatego w ofensywie powstała spora wyrwa, która nie zostanie załatana, gdyż klub od początku nie planował sprowadzić nowego ofensywnego pomocnika.
Nagle niespodziewanie i to w sierpniu zdecydował się jeszcze sprzedać lidera środkowej formacji Jespera Karlstroma mającego ważny kontrakt przez 2 lata. Szwed był ważną postacią dla drużyny, kibiców oraz trenera Nielsa Frederiksena, który podczas niedawnej konferencji prasowej nie ukrywał niezadowolenia po niespodziewanym odejściu defensywnego pomocnika, na którym chciał oprzeć środek pola w trwającym sezonie. Teraz mamy już nie tylko problem na dziesiątce, ale także na pozycjach 6-8, zatem wystarczą nawet dwie drobne kontuzje środkowych pomocników, by Lech Poznań rozsypał się jak domek z kart.
Jedno z ostatnich zdjęć Jespera Karlstroma w niebiesko-białych barwach
Po fatalnym sezonie 2023/2024 zarząd znajduje się w trakcie łatania dziury finansowej powstałej w wyniku niskiej premii finansowej od Ekstraklasy SA i po braku europejskich pucharów. Po sprzedaży trzech pomocników dziura została/zostanie załatana, bowiem Lech Poznań zarobił na swoich ważnych piłkarzach 8,6 mln euro, czyli prawie 37 milionów złotych, a po spełnieniu paru warunków wpadną też bonusy w wysokości ponad 3 milionów euro (oczywiście klub część pieniędzy będzie musiał oddać różnym instytucjom czy innym klubom).
Letnie okienko transferowe 2024 jest pierwszym za rodziny Rutkowskich, w którym Lech zdecydował się sprzedać aż 3 ważnych piłkarzy jednocześnie nie mając za nich następców. Dotąd rzadko puszczaliśmy czołowych piłkarzy zimą, choć było kilka wyjątków. Zimą 2011 do Niemiec odszedł podstawowy skrzydłowy Sławomir Peszko i nikt za niego nie przyszedł. Trzy lata później klub szukający oszczędności rozwiązał umowę z Rafałem Murawskim, który miał lukratywny kontrakt, więc zszedł z listy płac, a 8 lat temu przed wiosną doznaliśmy poważnego osłabienia w postaci odejścia Kaspera Hamalainena. Ciekawa sytuacja miała miejsce zimą 2020 roku, gdy zarząd zadziałał nie w swoim stylu. Krótko przed końcem umowy sprzedał do Rosji ofensywnego pomocnika Darko Jevticia, ale nie szukał tzw. „kwadratowych jaj”, od razu się ruszył i sprowadził Daniego Ramireza z ŁKS-u Łódź, który z miejsca zastąpił Szwajcara dając konkretne liczby.
Dani Ramirez błyskawicznie zastąpił Darko Jevticia i dawał liczby
Latem osłabień było więcej, aczkolwiek nigdy nie odeszło z Bułgarskiej aż tylu kluczowych piłkarzy w jednym oknie. 12 miesięcy temu Bułgarską opuściło aż 10 graczy, ale tylko Michał Skóraś i Pedro Rebocho odgrywali bardzo ważną rolę odchodząc z klubu zaraz po zakończeniu rozgrywek 2022/2023 (ich odejście było pewne już przed ostatnią kolejką), a nie w sierpniu. Dwa lata temu do Bundesligi udał się czołowy skrzydłowy Jakub Kamiński co było pewne już przed mistrzowską wiosną oraz ewentualnie Dawid Kownacki, który wrócił do nas tylko na pół roku.
Nikt ważny nie odszedł latem 2021 roku, za to latem 2020 po odejściu Christiana Gytkjaera szybko zastąpiono Duńczyka obecnym królem Mikaelem Ishakiem, który odpalił od razu i to zarówno w Europie, jak i w Ekstraklasie. Wcześniej w 2019 roku odeszli tzw. „x-meni”, w 2018 roku na własne życzenie opuścił nas Emir Dilaver, lepiej niż teraz było nawet 7 lat temu. Co prawda wtedy też dano odejść trójce ważnych wychowanków w postaci Dawida Kownackiego, Jana Bednarka oraz Tomasza Kędziory, lecz klub działał sprawniej umiejąc zakontraktować jeszcze w czerwcu Emira Dilavera czy Christiana Gytkjaera. Zarząd sprawnie podziałał także 12 miesięcy wcześniej, gdy po oddaniu Gergo Lovrencsicsa oraz Karola Linettego szybko zastąpił ich dobrymi jak na tamte czasy transferami Radosława Majewskiego oraz Macieja Makuszewskiego, którzy podnieśli jakość drużyny dając konkretne liczby.
Latem 2015 i 2014 roku straciliśmy jedynie ważnych napastników w postaci Zaura Sadaeva, który sam chciał wrócić do Rosji oraz Łukasza Teodorczyka, który odszedł po odpadnięciu z europejskich pucharów. W 2013 roku Lech Poznań również działał sprawniej, wówczas za Aleksandara Toneva przyszedł Szymon Pawłowski, a za kończącego karierę Ivana Djurdjevicia na Bułgarską trafił m.in. lewonożny Barry Douglas zakontraktowany już w maju. Jeszcze do żadnego okienka transferowego zarząd Lecha Poznań czy dział skautingu nie był tak źle przygotowany, jak do obecnie trwającego, w którym obrał niezrozumiałą dla nikogo, dziwną i eksperymentalną strategię wyszukując zawodników w nieoczywistych miejscach.
Jedno z pierwszych zdjęć godnego następcy Christiana Gytkjaera, czyli Mikaela Ishaka
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)
The post Takiej wyprzedaży jeszcze nie było first appeared on KKSLECH.com.