Ach, cóż to był za powrót! Zbigniew Ziobro wrócił na polityczne salony i to od razu przed kancelarię premiera. Pewnie marzyłby o tym, żeby w glorii i chwale wkroczyć do gmachu, może nawet w roli premiera i naczelnika, ale władza w państwie się zmieniła i mógł co najwyżej w asyście swoich giermków pokrzyczeć na złego Tuska.