Добавить новость
ru24.net
World News in Polish
Январь
2025
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31

Miłość jest chorobą, która nawiedza mnie atakami

0

Agnieszka Osiecka: Jestem właściwie bardzo sama. Mam tyle oblicz, ile wynosi chmara wlekących się za mną „zakochanych” – dla każdego inne

W okresie odwilży sentyment do przedwojennych tang oraz standardów ustąpił wreszcie na rzecz ballad. Osiecką fascynowały te przemiany – odzwierciedlały bowiem nie tylko bliskie jej nastroje, ale także klimat społeczno-obyczajowy szóstej dekady XX w. Ballada adekwatnie wyrażała sytuację młodzieży pokiereszowanej mentalnie przez okres socrealizmu. Na język prozy (po)etykę ballady udatnie przekładał starszy od Agnieszki o dwa i pół roku pisarz i publicysta Marek Hłasko. Ich drogi biegły równolegle, ale za kilka miesięcy miały się zacząć krzyżować. Chwilowo jednak Osiecka pochłonięta była gromadką adoratorów z dziennikarstwa.

„Przeżyłam (zupełnie ostatnio) dziwny okres i świadomie zerwałam ze wszystkimi skrupułami w sprawach »sercowych«. Niemalże upajałam się własnym brakiem »moralności« i potencjalnym prostytuowaniem się. Śmiałam się Edkowi w oczy, prawiąc mu, że jest przecież bezsilny, że mogę z nim zrobić, co mi się podoba, bezwstydnie znęcałam się nad nim. Markowi oświadczyłam, że nie zamierzam przestać żartować z Edkiem, a jeżeli mu się to nie podoba – to nikt go przecież nie trzyma, i kokietowałam Andrzeja N[owalińskiego…]”, wyznała diarystka 22 maja [1955 r.].

W tym samym zapisku wspomniała, że w związku z chaosem uczuciowym, który sobie zafundowała, zaczęła czuć się dziwnie we własnej skórze:

„Któregoś dnia, kiedy jakoś »sponiewierałam« Edka i wracałam właśnie, pożegnawszy się z nim, do pokoju, spojrzałam na siebie w lustro: potargana, w rozchełstanym szlafroku, rozpieszczony kot w ramionach – »jędza, czarownica«  – przemknęła mi myśl. Upajałam   się nią przez chwilę. Radowałam się własną okrutną wolnością i śmiałam się z tego, że mogłam kiedykolwiek myśleć, że w stosunku do Marka [Kubery] »obowiązuje« mnie bardzo wiele. […] A potem zorientowałam się, że jestem po prostu Markowa dziewczynka. Znam siebie i swoje chimery »w tych« sprawach. Toteż nie potrafię sobie »zaręczyć«, że taki stan jak teraz będzie u mnie trwał wiecznie: miłość jest chorobą, która nawiedza mnie atakami. Ależ jeśli chodzi o Marka, jedno jest pewne, to jest choroba nieuleczalna”.

Zupełnie nie rozumiała swoich uczuć do Mariana vel Marka, vel Markusa Kubery. Przyznała jednak tego dnia, że nie stosuje wobec niego żadnej wyrafinowanej „taktyki” – raczej ulega „typowej […] przekorności” osiemnastoipółlatki: „To tak, jakby tatuś wprowadził grzecznego chłopczyka do cukierni i kazał mu jeść ptysie, [a] chłopczyk ponuro i niechętnie »spełnił rozkaz«. Ale któregoś dnia chłopczyk się zbuntował i chce sam wybierać ciastka. No i wybrał, po namyśle, ptysia”.

W czerwcu Osiecka zacieśniła znajomość z krytykiem Grzegorzem Lasotą. Umawiała się z nim na obiady w Bristolu i U Fukiera. Bywała w jego mieszkaniu na Rynku Starego Miasta. Chadzała z nim do pobliskiego Krokodyla. Nie podzielała jego uwielbienia dla Włodzimierza Majakowskiego, on z kolei kpił z jej zachwytów nad Gałczyńskim. Ich gusty godziła scena. Pod koniec 1952 r. Państwowy Akademicki Teatr im. Mossowieta z Moskwy przyjechał na gościnne występy do Polski. Agnieszka widziała np. „Sztorm” na podstawie dramatu Władimira Billa-Biełocerkowskiego. Razem z Lasotą ekscytowała się tą sztuką – z tym że ona ceniła sposób wystawienia, Grzegorz zaś – jej tekst.

Przepadała za przeglądaniem w mieszkaniu Lasoty albumów z reprodukcjami. Najbardziej podobali jej się Marc Chagall, Picasso i van Gogh. Uwielbiała kotkę nowego znajomego – czarną Panterkę, którą Grzegorz karmił dorszami. Jakiś czas temu krytyka opuściła żona – dziennikarka i tłumaczka z języka rosyjskiego Irena Lewandowska. Agnieszka uważała, że Lasota oddałby wszystko za jej powrót. Rozumiała, że w relacjach z nią i innymi dziewczynami poszukiwał li tylko zapomnienia i pocieszenia. To z tej przyczyny brylował tak ostentacyjnie na warszawskich salonach.

Pewnego razu Osiecka upiła się likierem z Braciszkiem Regulskim i całowała Janusza „w sposób, jak na »rodzeństwo«, dość nieoczekiwany”. W tym samym zapisku dziennym przyznała, że nie byłaby w stanie pójść do łóżka z Grzegorzem Lasotą. Monopol na zbliżenia intymne nadal przyznawała Gaździe. Z kolei wobec Kubery odczuwała mieszankę oporów i rozterek, obiekcji i zobowiązań. Podejrzewała się o „perwersję” polegającą na tym, że mężczyźni bardziej podniecali ją w tańcu niż w łóżku. Nawet z Januszem Gazdą właśnie tak się czuła. (…)

Z Grzegorzem Lasotą było jednak inaczej.

„Jego sposób bycia, który jest swoistą mieszaniną wdzięku, chamstwa i bezpośredniości

Fragmenty książki Karoliny Felberg Osiecka. Rodzi się ptak, t. 1, Znak Literanova, Kraków 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Miłość jest chorobą, która nawiedza mnie atakami pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.




Moscow.media
Частные объявления сегодня





Rss.plus




Спорт в России и мире

Новости спорта


Новости тенниса
Уимблдон

Рублёв признался, что пережил депрессию после поражения на Уимблдоне-2024






РИА Новости: долг осужденного экс-полковника Захарченко превысил 125 млн рублей

На Кубани проложили более полукилометра дороги к корме танкера «Волгонефть-239»

Москвичи более 790 тыс. раз прикрепились к столичным медучреждениям на mos.ru

Февраль будет необычным: синоптики поделились новым прогнозом на конец зимы