Nie tylko „wyższe szkoły zarabiania pieniędzy”
W felietonie „Wyższe szkoły zarabiania pieniędzy” („Przegląd” nr 2) prof. Andrzej Szahaj zwrócił uwagę na zjawiska patologiczne towarzyszące funkcjonowaniu niepublicznych (czytaj: prywatnych) wyższych uczelni. Absolutnie ze wszystkim, co napisał profesor, się zgadzam. Co więcej, uważam, że zjawisk patologicznych w tej sferze jest znacznie więcej, niż przedstawionych we wspomnianym tekście. Mało tego, obawiam się, że zjawiska patologiczne w tej dziedzinie będą z czasem narastać. Trzeba jednak pamiętać, że prywatne (skończmy z eufemizmem: niepubliczne) uczelnie są jedynie elementem systemu nauki i szkolnictwa wyższego. Patologie występujące w tym segmencie są z zasady pochodną patologii systemu jako całości.
Należy zacząć od ustawy, wszak to ona wyznacza ramy wspomnianego systemu i tworzy jego wewnętrzne mechanizmy. Fatalna ustawa, nazwana megalomańsko i przewrotnie Konstytucją dla nauki, zrywa z akceptowaną w całym cywilizowanym świecie i w całej polskiej tradycji zasadą, że istotą nauczania akademickiego jest to, że nauczający sam czynnie uprawia dyscyplinę, której naucza. Dziś można być profesorem na etacie dydaktycznym, nie prowadzić badań, nie publikować prac naukowych i nie tylko wykładać studentom. Można być jeszcze promotorem lub recenzentem prac magisterskich i doktorskich, recenzentem w habilitacjach i w przewodach profesorskich.
Post Nie tylko „wyższe szkoły zarabiania pieniędzy” pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.