Jest piątek, godzina 22:50, siedzę na dworcu w Warszawie. Wyciągam z plecaka książkę o Gangu Albanii. "Będę to czytać teraz w pociągu. Ale boję się, że zryje mi mózg" - mówię do mojego towarzysza, a on tylko kiwa głową i stwierdza: "Noooo". Na pierwszych dwóch stronach słowo "patologia" pojawia się dwa razy i muszę przyznać, że odetchnęłam z pewnego rodzaju ulgą, że może nikt mnie nie będzie próbował przekonywać, że "po prostu nie rozumiesz!!!". Ale po przeczytaniu w sumie nie wiem, jaki był cel.