Klient płaci za wszystko
Jak się żyje bankierom? Rekordowe zyski banków i rekordowe płace prezesów, a dla ludzi figa
„Największym obecnie ryzykiem dla sektora bankowego w Polsce jest nieprzewidywalność, w tym w kwestiach regulacyjnych. (…) W wyniku najwyższych w Europie obciążeń polskiego sektora bankowego jego kondycja jest jedną z najsłabszych w UE, a banki w Polsce znacząco utraciły możliwość absorbowania sytuacji kryzysowych. (…) Polskie banki nie mają już zdolności odtwarzania kapitału”, przekonywał w 2022 r. w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi „Bank” prezes dużego banku.
„Sektor finansowy ma do czynienia z koktajlem negatywnych czynników: pandemii, wojny, inflacji, zerwanych łańcuchów dostaw, a niestabilność regulacyjna i prawna niesie ze sobą dalekosiężne skutki dla inwestorów, co przekłada się na niechęć do inwestycji”, grzmiał w tym samym roku w czasie Europejskiego Kongresu Finansowego Przemysław Gdański, prezes zarządu BNP Paribas Bank Polska SA.
„Musimy być dzielni i przygotowani na najgorsze: na walkę o energię tej zimy, walkę o żywność. Tymczasem polski system bankowy jest jednym z najsłabszych w Europie, a konkurencyjność polskiej gospodarki 10 razy gorsza niż 10 lat temu”, jęczał João Nuno Lima Brás Jorge, prezes zarządu Banku Millennium SA, dodając, że „trudno być optymistą w sytuacji braku współpracy władz z sektorem bankowym”.
„Arkę należy budować przed potopem, a nie jak deszcz zaczyna padać”, wtórował mu w trakcie tej imprezy Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska SA.
Trudno znaleźć wypowiedzi bankierów, którzy byliby zadowoleni z okoliczności, w jakich przyszło im pracować. Na ich tle chlubnym wyjątkiem jawi się prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński, którego dobrego samopoczucia nic nie jest w stanie popsuć. Ani rekordowe straty NBP w roku 2022 (17 mld zł) i 2023 (20,8 mld zł), ani wypowiedź posła Tomasza Siemoniaka z 2022 r., który na antenie TVN 24 ostrzegł, że po wyborach „przyjdą silni ludzie i wyprowadzą prezesa”.
Na razie to kolejna obietnica bez pokrycia. Podjęta w ubiegłym roku przez rządzącą Koalicję 15 Października nieudolna próba pozbycia się prezesa Glapińskiego tylko umocniła go w przekonaniu, że „jest nie do wyjęcia”.
Prawda o sektorze bankowym w Polsce jest taka, że od kilku lat osiąga on rekordowe zyski. W zeszłym roku było to 42,2 mld zł, czyli o 50,9% więcej niż w roku 2023. Z kolei w roku 2023 łączny zysk banków wyniósł 27,56 mld zł, co oznaczało wzrost o 159,7% w porównaniu z rokiem 2022. Jaka zatem jest tajemnica sukcesu tak poniewieranego przez polityków sektora naszej gospodarki?
Przywileje, głupcze!
Banki nie są zwykłymi przedsiębiorstwami. Ich przedstawiciele lubią mówić, że są to „instytucje zaufania publicznego”, bez których gospodarki pogrążyłyby się w chaosie. A skoro tak, to banki powinny się cieszyć nie tyle względami rządzących, ile przywilejami. Z których najważniejszym jest możliwość kreowania pieniądza przez banki komercyjne.
Jak to się robi? Poprzez udzielanie kredytów na bazie powierzonych bankom depozytów. W praktyce wygląda to tak: bank może udzielić kredytu, którego maksymalna wartość równa jest wartości depozytu pomniejszonego o stopę rezerwy obowiązkowej. Czyli jeśli Kowalski wpłacił na swój rachunek 1 tys. zł, to bank po odprowadzeniu 100 zł rezerwy obowiązkowej może pożyczyć Malinowskiemu 900 zł. A jeśli Malinowski wpłaci te 900 zł na swój rachunek bankowy, można pożyczyć Nowakowi 810 zł. I tak dalej.
Pieniądz wprowadzony do obiegu w takiej formie traktowany jest w teorii i praktyce jako nowa gotówka, która staje się kolejnym depozytem i po uwzględnieniu stopy rezerwy obowiązkowej może stanowić podstawę kolejnego kredytu.
W ten sposób licencja bankowa jest de facto licencją na drukowanie pieniędzy. Kto wie, czy nie w prostszy i tańszy sposób niż w drukarni. Wszak w bankowości od dekad królują komputery, bez których nie sposób wyobrazić sobie nowoczesnych instytucji finansowych. Gotówkę najbardziej szanują meksykańskie i kolumbijskie kartele narkotykowe, które także korzystają z usług bankowych.
Nie każdy dziś może otworzyć bank. Choć w XIX w. obywatele Stanów Zjednoczonych wyznawali pogląd, że prawo założenia i prowadzenia działalności bankowej gwarantuje im konstytucja! Dlatego w każdej podłej mieścinie na Dzikim Zachodzie były saloon, kuźnia, stajnia, sklep z mydłem i powidłem oraz obowiązkowo bank.
Potrzeba było ponad 100 lat i kilkunastu
Post Klient płaci za wszystko pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.