Mówił, że kochał swoje dzieci i nigdy by ich nie skrzywdził. Twierdził, że śmierć Miłosza była wypadkiem. Miał się potknąć w ciemny pokoju i upaść z pięciomiesięcznym synkiem. Lekarze, widząc obrażenia niemowlęcia, byli pewni, że to nie był przypadek. Chłopczyk zmarł. Od jego śmierci zaczęło się odkrywanie mrocznej historii Piotra P. (32 l.) z Warszawy. Jego córka, trzymiesięczna Liliana, również zmarła w tajemniczych okolicznościach. Przed warszawskim sądem dobiega koniec procesu w tej sprawie wstrząsającej sprawie.