W Żabce przy ul. Erazma z Zakroczymia na stołecznej Białołęce sprzedawczynie każdego dnia drżą z przerażenia. Wszystko przez dwóch bezczelnych i agresywnych mężczyzn. Obaj się awanturują i padają wówczas słowa, które osoby zatrudnione w tym punkcie odbierają jak zastraszanie. — Boimy się. Oni pozwalają sobie na coraz więcej i czują się bezkarni. Nie mamy już do kogo zwrócić się o pomoc. Nie chcemy, żeby komuś coś się stało — informuje właścicielka punktu.