Aleksander Łukaszenka oddał głos w wyborach prezydenckich. Towarzyszyli mu dziennikarze i jego wierny pies, biały szpic Umka. Ale ani z mediów, ani z postawy czworonoga białoruski dyktator nie może być zadowolony. Psiak "zaznaczył teren" w lokalu, a przychylna telewizja przez przypadek pokazała niewygodną dla prezydenta prawdę. Robiąc zbliżenie na spis wyborców, kamerzysta ujawnił, że w Mińsku prawie nikt nie poszedł na głosowanie, choć propaganda ogłosiła coś wręcz przeciwnego.