W PRL-u wyczekiwano ich bardziej niż pierwszej gwiazdki. Płynęły statkami
- Przysiągłem sobie wtedy, jedząc tę pomarańczę, że jak będę duży, to będę sobie je kupował całymi kilogramami - mówi z rozrzewnieniem pan Kazimierz. PRL-owskie luksusowe dobro, sprowadzane jedynie na święta, budzi mnóstwo wspomnień. Jak to właściwie było z tym sławnym "pomarańczowym szaleństwem"?