PlusLiga. Pogromcy faworytów. Jak oni to robią?
Po 10. kolejkach rozgrywek PlusLigi „czarnym koniem” okazuje się być Steam Hemarpol Norwid Częstochowa, który wygrał 7 spotkań, a tylko w 3 poniósł porażki. Odprawił już kilku faworytów. W programie „Polsat SiatCast” Marek Magiera i Jakub Bednaruk rozmawiali z przyjmującym ekipy ze Śląska – Bartłomiejem Lipińskim. Opowiedział on o kulisach pracy ich zespołu oraz zdradził oczekiwania na obecny sezon. – Myślę, że nie stawiamy sobie jakiegoś celu minimum – powiedział siatkarz.
Patent na faworytów
W ostatniej serii gier do Warszawy przyjechał Norwid Częstochowa, by sprawić kolejną niespodziankę w tym sezonie. Ponownie im się to udało. Zagrali bardzo cierpliwie, wykorzystując wszystkie swoje atuty. Ostatecznie pokonali PGE Projekt Warszawa 3:1. Na pytanie prowadzących programu „Polsat SiatCast”, czy było to dla nich zaskoczenie, że pokonali za pełną pulę kolejnego faworyta do medali mistrzostw Polski, Bartłomiej Lipiński odpowiedział: – Wiecie co, nie wiem czy to można nazwać niespodzianką. No bo tak jak w poprzednich spotkaniach pokazaliśmy, że potrafimy grać z teoretycznie lepszymi zespołami. Wcześniej pokonaliśmy Jastrzębie, pokonaliśmy też ZAKSE, wygraliśmy w Rzeszowie (…) My się bardzo z tego cieszymy, bo ta nasza gra rzeczywiście wygląda bardzo dobrze. Prezentujemy się fenomenalnie i myślę że każdy z nas jest zadowolony z miejsca tabeli, które mamy na ten moment.
Recepta na sukces
Gra częstochowian jest przyjemna dla oka. W swojej drużynie mają kilku liderów, którzy dostają te najtrudniejsze piłki. Wyróżniającą się postacią jest na pewno Czech – Patrik Indra oraz irański przyjmujący Milad Ebadipour. Bartłomiej Lipiński uważa jednak, że najważniejsza nie jest postawa jednostek, lecz atmosfera w całym zespole oraz ciężka praca, którą wykonują na treningach. – Myślę że bardzo dobrze się ze sobą czujemy. Ten team spirit w naszym zespole jest na bardzo wysokim poziomie i nawet w tych krytycznych momentach nikt nie panikuje. Wymagamy od siebie bardziej na treningach, a na meczu powiedzieliśmy sobie, że po prostu musimy trzymać się razem i w tych najtrudniejszych momentach staramy się zachować koncentrację na najwyższym poziomie i wychodzi nam to na razie bardzo dobrze – zdradził przyjmujący.
Małe potknięcie
W dotychczasowych rozgrywkach Norwid Częstochowa przegrał zaledwie 3 potyczki. Jedna z nich była dość zaskakująca i wyjątkowo dotkliwa. Ulegli 0:3 znajdującej się w strefie spadkowej drużynie ze Lwowa. Bartłomiej Lipiński wytłumaczył, co zadecydowało o takiej postawie jego zespołu. – Takie mecze też się będą zdarzały, bo nasza liga jest naprawdę bardzo wymagająca. Nie ma łatwych spotkań. (…) Zadecydowała dyspozycja dnia. Podejście do przeciwnika jest takie same, nieważne kto jest po drugiej stronie siatki. My staramy się grać naszą najlepszą siatkówkę. Czasami nam to wychodzi trochę lepiej, czasami trochę gorzej. My staramy się skupiać na tym, co jest po naszej stronie siatki, nad tym jak my trenujemy i jak wyglądamy na meczach – wytłumaczył gracz z Częstochowy.
„Życie pisze różne scenariusze”
Jeżeli częstochowianie utrzymają taką dyspozycję do końca fazy zasadniczej, to będą mieli realne szanse na to, by myśleć o fazie play-off. Lipiński zdradził jednak, że póki co nikt nie mówi o konkretnych oczekiwaniach. Ważne jest każde kolejne spotkanie. – Myślę, że nie stawiamy sobie jakiegoś celu minimum. Z meczu na mecz staramy się dopisywać kolejne punkty do tabeli. Nie rozmawialiśmy z naszym dyrektorem, czy z prezesami o jakimś celu który chcemy osiągnąć. Myślę że po prostu gramy, wygrywamy i staramy się żeby to wyglądało jak najlepiej, a na koniec pierwszej rundy gdzieś sobie pewnie to podsumujemy – powiedział przyjmujący Norwida Częstochowa.
Zawodnik studził trochę przedwczesne jego zdaniem zachwyty prowadzących program. Siatkarz widzi szansę na grę w play-off. Jednak do tego jeszcze daleka droga, więc trzeba utrzymać odpowiednią koncentrację. – Myślę że jeśli nasza gra będzie wyglądała tak jak teraz albo może trochę lepiej, to będziemy mogli pomyśleć o play-offach, ale tak jak powiedziałem życie pisze różne scenariusze. My nie popadamy też w hurra optymizm. Doskonale wiemy jak ta liga wygląda. Nie ma łatwych meczów. To, że wygraliśmy teraz parę spotkań nie świadczy o tym, że jesteśmy pewni czy utrzymania, czy gry w dalszej fazie. Trzeba dać z siebie maksa, a co życie przyniesie to zobaczymy za kilka tygodni – podsumował Bartłomiej Lipiński.
Zobacz również:
Spełnił swoje marzenie. Chizoba: Nie przyjechałem tu, żeby poznać znajomych
Artykuł PlusLiga. Pogromcy faworytów. Jak oni to robią? pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.