- Najmocniej organizm oberwał w kość po sezonie 2015. Miałem poważny problem laryngologiczny, który przez żużel rozwijał się piętnaście lat. Ucho było w opłakanym stanie, operowano mnie na żywca. Leczyłem się kilka miesięcy. Przed czterdziestką byłem poważnie zagrożony zapaleniem opon mózgowych. Efektem pracy w kurzu, hałasie i substancjach szkodliwych było porażenia nerwu twarzy. Kilkukrotnie usuwano mi guzki, które tworzyły się na powiekach - mówi w pierwszej części obszernej rozmowy z Interią uznany żużlowy ekspert, Jacek Frątczak. Читать дальше...