Gazowy armagedon
W niektórych wielkopolskich gminach ceny gazu wzrosły o 170%. Wkrótce wiele osób stanie przed dylematem – zapłacić za leki i jedzenie czy za gaz i ogrzewanie
Post Gazowy armagedon pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.
W niektórych wielkopolskich gminach ceny gazu wzrosły o 170%. Wkrótce wiele osób stanie przed dylematem – zapłacić za leki i jedzenie czy za gaz i ogrzewanie
„Można wypie… jak butla z gazem z niemocy. Utrzymuję trzy obiekty: dom mamy, dwa miejsca, gdzie prowadzę działalność – Tarnowo i Kazimierz… Zamiast 30 tys. zapłacę 80 według zużycia za ubiegły rok. To jakiś kosmos… Nie umiem sobie tego wyobrazić, poukładać. Nie wierzę…”, napisała na Facebooku jedna z mieszkanek wielkopolskiej gminy Tarnowo Podgórne, komentując komunikat wójta Tadeusza Czajki o podwyżkach cen gazu, które sięgnęły 170%. W podobnej sytuacji wkrótce mogą się znaleźć mieszkańcy 80-100 gmin. A w przyszłym roku reszta kraju.
W roku 2011 włodarze Tarnowa Podgórnego sprzedali lokalny gazociąg niemieckiej spółce G.EN. GAZ, która kupuje błękitne paliwo za pośrednictwem Krajowej Giełdy Towarowej. A ponieważ w ostatnim roku ceny gazu ziemnego w Polsce i Europie bardzo wzrosły – nawet o 941%, jak oświadczył z trybuny sejmowej minister aktywów państwowych Jacek Sasin – boleśnie odczuli to klienci niemieckiej spółki.
Temat podwyżek cen gazu stał się przedmiotem ostrej wymiany zdań w Sejmie. Wywołany do tablicy minister Sasin rytualnie oskarżył Donalda Tuska, że jako przewodniczący Rady Europejskiej pozwolił Rosjanom szantażować Europę, nie sprzeciwiając się budowie Nord Stream 2. Dostało się też Gazpromowi, który wykorzystuje sytuację i spekuluje gazem. Sasin zapewnił, że rząd robi wszystko, by podwyżki nie dotknęły Polaków.
Zaraz jednak przypomniano mu, jak na początku 2020 r. w związku z planowanym wzrostem cen prądu solennie obiecywał w imieniu rządu powszechne rekompensaty. Do odbiorców indywidualnych miały wrócić 3 mld zł. W marcu wybuchła pandemia, a w maju Sasin oświadczył, że „weryfikuje ona wiele zamierzeń”. Wkrótce po tym plany wprowadzenia rekompensat trafiły do kosza. Tylko że tamte podwyżki to był pikuś wobec tych, które czekają nas w roku 2022.
Maksymalnie zirytowani są już właściciele pieców gazowych, którzy zastąpili nimi popularne kopciuchy. Obawiają się teraz, że zamiast planowanych 3-4 tys. zł rocznie przyjdzie im zapłacić 6-7 tys. zł. W przyszłym roku tylko najwięksi frajerzy zdecydują się na taką zmianę. Taniej wyjdzie truć środowisko efektami spalania węgla, drewna i śmieci.
Cena gazu ziemnego dla odbiorców indywidualnych, w zależności od dostawcy – PGNiG, HEG gaz, Tauron, Błękitna Energia, PGE – oscyluje obecnie między 1,25 zł a 1,30 za 1 m sześc. plus opłaty przesyłowe, które sprawiają, że za 1 m sześc. gazu płacimy nawet 1,90 zł.
Jeśli gospodarstwo domowe zużywa rocznie 2,5 tys. m sześc. gazu, to koszt ogrzewania wyniesie 4750 zł, choć bywa i więcej. W przyszłym roku możemy wydać na gaz 5700 zł, jeśli cena wzrośnie o 20%, lub 6175 zł – gdy o 30%. A jeśli pójdzie w górę o 40%, jak chcą prezesi niektórych spółek gazowych, to przyjdzie zapłacić 6650 zł. I to pod warunkiem, że dodatkowe opłaty mające wpływ na cenę końcową nie zostaną zmienione.
W przypadku szkół, szpitali, urzędów, instytucji samorządowych, wojska i administracji ceny gazu będą jeszcze wyższe, co oznacza, jeśli uwzględnimy przyszłoroczny wzrost cen energii elektrycznej i paliw, poważne obciążenie ich budżetów. W najgorszej sytuacji znajdą się klienci małych dostawców, takich jak G.EN. GAZ, którzy muszą się liczyć z podwyżkami przekraczającymi 100%. Jak rząd zamierza sobie radzić z tym wyzwaniem, nie wiadomo.
Ale gaz to nie tylko piece. Polska jest drugim krajem na świecie – po Turcji – pod względem liczby aut na LPG i stacji z tym paliwem. Tymczasem produkuje się go u nas zaledwie 0,5 mln ton, co pokrywa 20% zapotrzebowania. Reszta pochodzi z importu. Na skutek osłabienia złotego, wzrostu cen gazu ziemnego oraz oleju napędowego i benzyny cena LPG będzie w Polsce rosła. 1 października br. wyrównała historyczny rekord z roku 2012, gdy litr kosztował 2,87 zł. W połowie października cena litra LPG oscylowała w zależności od województwa między 3,05 zł a 3,14 zł. I z pewnością na tym się nie skończy.
Europejskie rolnictwo tonie
Ceny gazu ziemnego już solidnie uderzyły po kieszeni rolników. Ten surowiec jest bowiem niezbędny do produkcji nawozów sztucznych. A bez nich nowoczesne rolnictwo nie istnieje.
11 października br. przed bramą włocławskich zakładów azotowych Anwil protestowała grupa działaczy Agrounii z jej liderem Michałem Kołodziejczakiem, który twierdził, że w ostatnim miesiącu ceny nawozów azotowych wzrosły pięciokrotnie. Mocno przesadził, ale dla wielu rolników to, co dzieje się na rynku, jest czystą bandyterką. Oto dwa przykłady – popularny wieloskładnikowy nawóz Polifoska 5 kilka miesięcy temu kosztował 1,5 tys. zł za tonę, a na początku października – 2,5 tys. zł. Rok temu za tonę saletry amonowej trzeba było zapłacić 900 zł, a dziś 2,5 tys. zł. Z innymi nawozami sztucznymi jest podobnie. Znacząco wzrosły ceny nawozów potasowych, których wielkim producentem jest objęta sankcjami Białoruś. O cenach paliwa i energii elektrycznej nie warto wspominać. Jak jest, każdy widzi.
To nie tylko problem Polski. Ostatnio w Hiszpanii z powodu gwałtownego wzrostu cen gazu specjalizująca się w produkcji nawozów sztucznych i amoniaku Grupa Fertiberia musiała czasowo wstrzymać działalność fabryki w Palos de la Frontera w Andaluzji. Produkcja przestała być opłacalna.
Także jeden z największych norweskich wytwórców nawozów sztucznych, Yara, ogłosił, że zmuszony jest z tych samych powodów zmniejszyć o 40% produkcję nawozów amonowych. Co może dziwić, gdyż Norwegia ma własne złoża gazu ziemnego na Morzu Północnym.
W Wielkiej Brytanii amerykański koncern CF Industries czasowo zamknął dwie fabryki nawozów. Również niemiecki BASF spodziewa się gorszych wyników finansowych z powodu wzrostu cen gazu. Może się okazać, że wkrótce wielu europejskich farmerów zwyczajnie nie będzie stać na zakup nawozów sztucznych. Co skończy się masowymi bankructwami, bo europejscy rolnicy są bardziej zadłużeni niż ich polscy koledzy.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 43/2021, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.
Fot. Adam Chełstowski/Forum
Post Gazowy armagedon pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.