Z piekła do nieba - tak wyglądała droga Igi Świątek w pierwszym meczu tegorocznego WTA Finals. Bardzo długo na korcie rządziła Barbora Krejcikova, która prowadziła już 6:4, 3:0 z dwoma przełamaniami. Po Polce widoczne były dwa miesiące rozbratu z grą, była tenisowo "zardzewiała", ale w pewnym momencie elementy jej gry weszły na wyższy poziom. Skorzystała także z pomocnej dłoni rywalki i całkowicie odwróciła losy meczu.